Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz
443
BLOG

Nie ma dziwne

Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz Polityka Obserwuj notkę 21
Jarosław Kaczyński, zauważyłem ze zdumieniem, sprawia wrażenie autentycznie zdziwionego. Zresztą jego brat też. Powodem zdziwienia są, oczywiście, słabe wyniki PiS w dużych miastach. Dlaczego Warszawiacy nie docenili tego wszystkiego, co dla nich zrobił podczas swoich rządów w mieście Lech Kaczyński? (A co zrobił? Jak to ujął mój teść, co z tego, że garnek czysty, jak pusty?) Dlaczego dwie trzecie głosujących z wyższym wykształceniem zagłosowało przeciw PiS? Jak to możliwe, że konserwatywny Kraków poparł czerwonego, i to jeszcze czerwonego, który wypędził z tego miasta festiwal Krzysztofa Pendereckiego i sprowadził je do roli prowincji nawet w kulturze? No, a Białystok? Nawet Białystok, matecznik prawicy, zdradził? Nie zgadzam się z Pawłem Wrońskim, który agresywną, rzeczywiście zupełnie nie na miejscu reakcję premiera na przegraną tłumaczy dziś w swojej gazecie, jakoby premier poczuł strach. Nie, Kaczyński taki strachliwy nie jest – to nie strach, to szok i niezrozumienie. To stres, z którym szef PiS-u radzi sobie, jak większość ludzi, sięgając po „nieoceniony schemat, o którym tyle rozpisywał się Stachura” (nikt nie zgadnie, skąd cytat. Ale jeśli, pierwszemu wysyłam egzemplarz „Michnikowszczyzny” z autografem. A co – świąteczny konkurs.) Zawalił Marcinkiewicz, bo był za miękki, zamiast walić w pysk na odlew jak Kurski. Zawiniło „Szkło kontaktowe”. Zawiniła antypisowska histeria w mediach. (Znowu, cholera, muszę powtórzyć słowa amerykańskiego konserwatysty: „Polityk, który narzeka na media, przypomina żeglarza, który narzeka na wiatr”). A w ogóle to alleluja i do przodu, po jednej stronie jesteśmy my, a po drugiej koalicja PO z lewicą, która chce cofnąć kraj do sytuacji sprzed Rywina. Te szeroko cytowane słowa, nawiasem, są niezgodne z prawdą (dziękuję Panu Szostakowi za zwrócenie uwagi, choć zauważyłem to sam) – tak naprawdę, po jednej stronie jest PO z PSL i być może ewentualnie lewicą, a po drugiej przecież PiS z Samoobroną i LPR. Tak, ja rozumiem, że Kaczyński nie chce się tymi „przystawkami” chwalić, ale fakty są faktami. Dopóki rząd wisi na poparciu ich klubów poselskich, mogą mieć w sondażach zero procent, albo nawet wyniki ujemne, ale są koalicjantami i premier się z nimi musi liczyć. Sformułowałem dawno temu tezę, że Kaczyński jest świetnym politykiem gabinetowym, manewrowym, natomiast zupełnie nie sprawdza się w komunikacji z elektoratem. Trudno o lepszy dowód. Ja naiwnie myślałem, że Kaczyński sobie zdaje sprawę z ceny, jaką płaci za swoją politykę. Że po prostu rozumie, że jak się świadomie idzie do ściany, aby uniemożliwić obejście radykałom od skrzydła – to się traci elektorat centrowy. A jak się sobie buduje „imidż” ludowo-narodowy, to się traci umiarkowanych liberałów. A jak się podlizuje i rozdaje budżetową kasę górnikom i małorolnym, to się budzi gniew tych, na koszt których te grupy zawodowe żyją. A jak się ku uciesze gawiedzi dowala „łże elitom”, to z poparcia tych „łże-elit” się tym samym rezygnuje. A jak się zraża do siebie hurtem wszystkich wyznawców prawosławia, to gdzie indziej przejdzie nie zauważone, ale w Białymstoku ma się od tego momentu przechlapane... A tu premier jest zdziwiony... Jak ten góral z kawału, co piłował gałąź pod sobą (wszyscy znają, ale dokończę). Baco, nie róbcie tego, bo przecież spadniecie, mówi turysta. Cichojcie panocku, jo wim. Turysta powtarza swoje, w końcu wzrusza ramionami i odchodzi, baca dopiłowuje do końca, i sruuu!, spada na łeb, po czym patrzy zdumiony za odchodzącym turystą i mówi „Jezusicku, prorok jakowysik, cy co?” PS. Z innej beczki – z uwagi na wywiad z Karnowskimi i pamflet na „reżimowych media-pałkarzy” Lisa nabyłem miesięcznik „Press”. Idiotyczne dowcipasy niejakiego Skoczylasa – to chyba ten od pary z niejakim Beresiem? Gdyby nie było pisma „Angora” a w nim niejakich Sobczaka i Szpaka, elukubracje tych dwóch w „GazWybie” byłyby najbardziej żałosnym i żenującym felietonem w polskiej prasie. Zdziwienie w rubryce „czytam, słucham, oglądam”. Z reguły negliżuje ona gwiazdy naszej żurnalistyki, które opowiadają, że czytają, słuchają i oglądają tylko siebie nawzajem – salonowy „chów wsobny” w pełnej krasie, tym razem jakiś ksiądz o horyzontach znacznie szerszych od przeciętnej. Dowartościowujący, dla mnie osobiście tekst o amerykańskiej telewizji śniadaniowej, której tam, w przeciwieństwie do Polski, nie traktuje się jako z założenia obciachowej. Tekst Lisa skandaliczny, ale o tym napisałem osobny artykuł do „Rzepy”. Natomiast chcę zwrócić uwagę na demaskatorskie artykuły o „czystkach” w państwowym radiu i w „Rzeczpospolitej”. Owoż użala się jakaś pani, że w „Rzepie” wielu publicystom odebrano etaty, proponując, by pisali tylko za honoraria, i że tłumaczy się to oszczędnościami, tymczasem np. na etat przyszedł do gazety Ziemkiewicz. Otóż g... prawda. Wielokrotnie to ogłaszałem, że z zasady nie pracuję nigdzie na etacie – od kilkunastu już lat. I dla „Rzepy” też piszę wyłącznie za honoraria autorskie. To mój swoisty tani arystokratyzm, tudzież moja obsesja na punkcie niezależności, o której, jak sądzę, tzw. środowisko wie. Gdyby pani Wyszyńskiej chciało się, ustaliłaby to w pięć minut. Albo nawet w jedną, gdyby zadzwoniła na moją komórkę, którą w „Pressie” znają. Wolno podejrzewać, że duszoszczypatielne teksty o innych „czystkach” nacechowane są taką samą rzetelnością.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka