Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz
237
BLOG

Jarucka Bis, czyli romans z życia niższych sfer uczynionych demo

Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz Polityka Obserwuj notkę 37
Spektakl się rozwija: Aneta Krawczyk przestała być Anetą K., pokazała się w telewizji, podając więcej szczegółów i roniąc łezkę z kącika oka... Cała ta sprawa to jeden wielki smród, i nie ma w niej nikogo, kto by budził sympatię. Poseł Łyżwiński to oczywiście odrażający typek, i to wiadomo, odkąd się pojawił - wyłudzenia, jakiś mocno podejrzany pożar za który wziął grubą kasę z ubezpieczenia, absurdalnie wysokie sumy wyciągane z Kancelarii Sejmu za rzekomo zużytą benzynę. Nie sposób wierzyć ani jednemu jego słowu. Pani Aneta wydaje się doskonale do niego pasować. Wolała być damą dającą szefowi d... niż sprzątaczką - jej wybór. Poczuła się wykorzystana dopiero, kiedy straciła synekurę w sejmiku, a "były" odmówił załatwienia następnej. Opowiada rzeczy mocno wątpliwe - na cholerę niby mieliby ją dowozić Lepperowi z Tomaszowa, co to, nie ma w Warszawie burdeli? Nie ma w nich do woli panienek i ładniejszych, i lepiej przygotowanych profesjonalnie, i, przede wszystkich, dyskretnych? - bo taka z agencji przecież dobrze wie, że gdyby puściła parę z gęby, to mafia jej skręci kark i nikt tego nie zauważy, najwyżej gdzieś na Białorusi czy Ukrainie ktoś wypłacze oczy. Koledzy dziennikarze badali temat, wiem od nich, z których agencji zwykli korzystać posłowie której z partii, ale wiem i to, że na ten temat nic się nigdy nie da opublikować, bo nikt nie piśnie słowa - patrz wyżej. Nie wierzę, żeby ktoś tak cwany jak Lepper miał nagle okazać się równie głupi. A ta historia o zastrzyku weterynarza? Mam wierzyć, że dorosła kobieta w ciąży pozwala sobie "aplikować" zastrzyk krowich hormonów, i dopiero po trzech latach dochodzi do wniosku, że coś było nie tak? Nie róbmy sobie jaj. Na moje oko historia jest prosta jak drut i banalna: facet, jak wielu innych, posuwał sektretarkę i faworyzował ją za to. I jak to w takich wypadkach uważał, że wszystko jest w porządku, bo się przecież umówili. Dziecka oczywiście w tej umowie nie było. I ona też do pewnego momentu była z tego układu zadowolona. Ale z jakiegoś powodu uznała, że jak zajdzie i urodzi, to więcej z faceta wyciśnie. I nawet się udało, ale po paru latach on uznał, że i tak dostała więcej niż się należało, i kazał jej spadać. To ona postanowiła go dociśnąć, opowiadając o sprawie dziennikarzom. Najpierw tylko troszkę, widać w nadziei, że "były" zadzwoni: "na litośc boską, dobrze, załatwię ci robotę na placówce w Nowym Jorku, tylko milcz". I wtedy by zamilkła, i by się rozeszło po kościach. Ale ten nadal ją olewał, więc poszłą do radia, do telewizji, dodała do tego oskarżenie o alimenty... Przepraszam, że takim językiem, ale jak o tego typu ludziach i zdarzeniach pisać? Jak nazwać postępowanie tej pani? Prosto - kurestwem. A postępowanie posła Łyżwińskiego? Tak samo - kurestwem. Czy takie kurestwo jest w "Samoobronie" powszechne? Pewnie tak. Jak można mieć za bzykanko łatwiejsze życie, to lepiej tyrać pod posłem, niż na mopie. Jak można za te same pieniądze mieć pracownicę, która daje, to lepiej mieć, niż zatrudnić taką, która nie daje. No proste. A czego się niby po "Samoobronie" spodziewaliście? Czy taka mętownia powinna współrządzić Polską? Pewnie, że nie. Ale przecież ta mętownia dostała setki tysięcy głosów, od ludzi, którzy zobaczyli w niej godnych siebie reprezentantów. I wcale się co do tego nie omylili.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka